13 marca 1995 roku w podwarszawskich Markach doszło do brutalnego zamachu bombowego, który stał się jednym z najbardziej krwawych aktów gangsterskich lat 90. W wyniku eksplozji zginął Czesław K., ps. „Ceber”, powiązany z mafią wołomińską, oraz jego wspólnik. Do detonacji doszło o godzinie 10:30, gdy ofiary próbowały wejść do willi.

Podejrzane ruchy na posesji i śmiertelna pułapka
Czesław K. w dniu zamachu otrzymał informację, że ktoś kręci się w pobliżu jego posesji. To właśnie ta wiadomość skłoniła go do natychmiastowego przyjazdu do willi. Na miejsce udał się nissanem, w towarzystwie dwóch kolegów.
Nie spodziewał się jednak, że wchodząc na teren posesji, wejdzie w śmiertelną zasadzkę. Zamachowcy przygotowali precyzyjnie skonstruowany pocisk moździerzowy, umieszczony tuż za drzwiami przy wejściu do budynku. Bomba została podłożona w taki sposób, by eksplodować w momencie otwierania drzwi. Gdy „Ceber” oraz jego towarzysze dotarli na miejsce i podeszli do schodów prowadzących do drzwi, trzeci kompan postanowił podejść z boku domu by załatwić swoją potrzebę. Ponieważ dom był wystawiony na sprzedaż, ten pewnie nie chciał już w nim korzystać z toalety. Jak się później okaże, potrzeba fizjologiczna uratowała mu życie. „Ceber” wraz z Jerzym Maliszewskim podeszli do drzwi i nacisnęli na klamkę, wtedy nastąpiła potężna eksplozja.
Siła wybuchu była ogromna – fala uderzeniowa zerwała ubrania, rozerwała ciała mężczyzn na strzępy, odrywając kończyny i rozrzucając fragmenty ciał po okolicy. Części jednej z ofiar znaleziono na ogrodzeniu posesji, a szyby w okolicznych budynkach zostały wybite. Świadkowie opisywali makabryczny widok – oderwana noga wisiała na płocie, a głowa jednej z ofiar uderzyła o betonowy słupek i została doszczętnie roztrzaskana. Cudem przeżył jeden z mężczyzn, który w chwili eksplozji znajdował się z boku budynku.
Pierwsza próba zabójstwa – Praga Południe i zamach pod samochodem
Zamach na „Cebera” i jego bliskich nie był pierwszą próbą pozbawienia go życia. Kilka miesięcy wcześniej, na warszawskiej Pradze Południe, miała miejsce pierwsza nieudana próba zamachu. Wówczas ładunek wybuchowy został podłożony pod samochód marki Łada, należący do „Cebera”. Ładunek był zdalnie odpalany, co wskazuje na profesjonalne przygotowanie zamachowców.
Mimo precyzyjnego planu, „Ceber” i jego żona wyszli z tej próby bez szwanku. Zamachowcy nie zdołali ich wyeliminować, co prawdopodobnie było przyczyną kolejnej, tym razem skutecznej próby w Markach.

Konflikt z Klepakiem i brutalne mafijne porachunki
Motywem zamachu mogła być wewnętrzna rozgrywka w świecie przestępczym. Czesław K. popadł w konflikt z gangsterem Marianem K. ps. „Maniek” vel „Klepak”, po tym jak ten porwał jego syna. „Ceber” zażądał zwrotu pieniędzy i groził, że rozpowie w środowisku, kto stoi za uprowadzeniem. Skąd Czesław K. wiedział, że za porwaniem stoi „Klepak”? Porywacze zażądali 300 tyś. dolarów okupu, ale w efekcie końcowym otrzymali 100 tyś. 22 letni syn „Cebera” Dariusz został wypuszczony. Ojciec zabrał syna i zaczął jeździć po różnych lokalizacjach, tak by rozpoznał miejsce przetrzymywania. Dariusz rozpoznał jedno miejsce z całą pewnością i właśnie to ta lokalizacja należała do „Klepaka”. W realiach mafijnych lat 90. była to zapowiedź wojny – a w takich konfliktach rzadko pozostawiano świadków przy życiu.

Śledztwo i konsekwencje
Po eksplozji (wstępnie informacja mówiła o wybuchu gazu) na miejscu pojawiły się służby oraz pirotechnicy, którzy zabezpieczyli granat znaleziony w nissanie ofiar. Podejrzewano, że mężczyźni byli uzbrojeni, co mogło świadczyć o tym, że spodziewali się ataku lub planowali własną akcję. Na miejscu zamachu pojawiła się żona Czesława K., która chciała przedrzeć się przez kordon Policji, by dotrzeć do męża. Krzyczała, „co oni ci zrobili Czesiu?”, została wprowadzona do karetki pogotowia ratunkowego, gdzie otrzymała lek uspakajający.
Śledztwo w sprawie zamachu trwało, ale jak w wielu podobnych przypadkach, nie doprowadziło do oficjalnych oskarżeń. W latach 90. mafijne porachunki rzadko kończyły się skazaniami – sprawy były zamiatane pod dywan, a świadkowie znikali lub bali się mówić.
Zamach w Markach pozostaje jednym z najbardziej spektakularnych aktów zemsty w polskim świecie przestępczym i do dziś wspomina się go jako symbol bezwzględności mafii wołomińskiej.