Postawili fotoradar „w polu”. W sieci zawrzało „maszyna do zarabiania pieniędzy”

Miejski Reporter
Miejski Reporterhttp://miejskireporter.pl
Wydarzenia, wypadki, pożary i inne informacje z życia Warszawy oraz bliższych i dalszych okolic.
Interwencje
- Reklama -

Generalna Inspekcja Transportu Drogowego w systemie CANARD, miesiąc temu włączyła najnowszy fotoradar w Alejach Jerozolimskich na wysokości numeru 239. Kilka dni temu „pochwaliła się” jego wynikami. Internauci i kierowcy są oburzeni. Zobaczmy czy mają ku temu powody.

14 listopada na stronie prowadzonej przez GITD urzędnicy „pochwalili się” zainstalowaniem najnowszego typu fotoradaru w ciągu drogi wojewódzkiej numer 719, czyli w Alejach Jerozolimskich. Fotoradar został zamontowany na wysokości numeru 239, czyli między skrzyżowaniem Alei Jerozolimskich z Ryżową a skrzyżowaniem z ulicą Starodęby. Obecnie dokonuje pomiaru w kierunku Pruszkowa, ale sugerując się oznakowaniem, należy brać pod uwagę, że może zostać obrócony.

Urzędnicy wskazali przy tym, że dopuszczalna prędkość w tym miejscu to 50 km/h. Cała instalacja zrobiona oczywiście dla naszego bezpieczeństwa.

Tak, w pobliżu fotoradaru, a dokładniej na skrzyżowaniu ulicy Ryżowej z Alejami Jerozolimskimi było niebezpiecznie. Dochodziło tu do poważnych wypadków, nawet wypadków ze skutkiem śmiertelnym. Wszystko przez skręcające w lewo pojazdy z Alei Jerozolimskich w Ryżową. Jednak od czasu przebudowy tego skrzyżowania, wypadki praktycznie ustały. Wydzielono bowiem osobną fazę do skrętu w lewo i jest dużo bezpieczniej.

Bezpośrednio po uruchomieniu wymienionego fotoradaru od razu zaczęły się komentarze internautów i kierowców. „Postawienie radaru w takim miejscu nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem ruchu tylko jest robione po to żeby maksymalnie zwiększyć szanse na mandat. Żenujące.” , „Maszynka do robienia kasy! Nie ma tam żadnych zabudowań, obok same nieużytki przed Leroy Merlin, chciałbym zobaczyć uzasadnienie dlaczego właśnie w tym miejscu to postawiono.” To tylko niektóre z komentarzy pod postem o postawieniu fotoradaru.

Niespełna miesiąc później, bo 10 grudnia, urzędnicy po raz kolejny „pochwalili się”. Tym razem wynikami z zainstalowanego urządzenia. Pochwalili się, ponieważ widocznie dla urzędników sukcesem jest to, że złapali na przewinieniu 7840 kierujących pojazdami a nie to, że faktycznie jest bezpieczniej.

I znów internauci i kierowcy nie pozostawili na CANARD suchej nitki. „Bezkolizyjna, dwupasmowa droga. Brak skrzyżowań. Brak przejść dla pieszych. Brak domów i mieszkań w pobliżu – wyłącznie zabudowa usługowa. Brak poważnych wypadków i kolizji w tym miejscu. Ograniczenie do 50 km/h i fotoradar, którego nikt się nie spodziewa w tak absurdalnym miejscu. I do tego dziesiątki artykułów w prasie, chwalących się, że maszyna robi tyle zdjęć w tym miejscu.” – pisali internauci. Są także głosy mówiące: „Lokalizacja urządzenia nie ma żadnego wpływu na bezpieczeństwo w tamtym miejscu i jest swego rodzaju „maszynką do robienia pieniędzy”. Przed fotoradarem mamy skrzyżowanie, na którym dochodziło do wypadków – zamiast ulokować urządzenie przed tym skrzyżowaniem co miałoby uzasadnienie względami bezpieczeństwa montuje się je „w polu” za skrzyżowaniem, gdzie po prawej jest sklep Leroy Merlin a po lewej salon samochodowy.”

Skąd jednak taka ilość naruszeń? Postanowiliśmy przejechać od strony Dworca Zachodniego Alejami Jerozolimskimi do ulicy Spisaka w Ursusie i jakie mamy wnioski? Film jest nudny, ale możecie go obejrzeć i to co opisuję poniżej policzyć samemu.

Na odcinku 2,7 kilometra w Alejach Jerozolimskich w kierunku Pruszkowa, kierowca jest sugerowany dokładnie 11 znakami ruchu drogowego wskazującymi na podniesioną maksymalną prędkość poruszania się tą arterią do prędkości 70 km/h. Wychodzi na to, że taki znak stoi średnio co niecałe 300 metrów. Podniesienie maksymalnej prędkości „resetuje” węzeł Salomea, gdzie skrzyżowanie powoduje przywrócenie prędkości obowiązującej w terenie zabudowanym. Jednak nie każdy zdaje się o tym pamiętać zwłaszcza, gdy cały czas jedzie drogą, na której była podniesiona prędkość maksymalna, a wzdłuż której nie ma przejść dla pieszych bez sygnalizacji. Wokół drogi rozsiane są tylko firmy, korzystające z szerokiego pobocza. Po chwili, między ulicami Sosnkowskiego a Spisaka ponownie podwyższa się prędkość do maksymalnie 70km/h. Czy takie rozwiązanie jest faktycznie kierowane potrzebami bezpieczeństwa? Moja sugestia, w tej chwili kierowana publicznie do urzędników brzmi: Sukcesem nie powinno być „zarejestrowaliśmy 7840 wykroczeń” (których sprawcy być może dostaną mandaty), a faktyczna poprawa bezpieczeństwa ruchu drogowego. Wtedy sukces nowego fotoradaru można opisać słowami „pomimo ustawienia najnowszego fotoradaru zarejestrowaliśmy ZERO wykroczeń„.
Przypomnijmy jeszcze, że planach jest uruchomienie odcinkowego pomiaru prędkości między Wilanowem a węzłem Lubelska, który też jest pełen absurdów.
Ostatnio urzędnicy włączyli sygnalizację przy metrze Młociny, a efekty tego działania opisywaliśmy Wam w innym tekście.

Nie przegap najważniejszych wiadomości!

Obserwuj Miejskiego Reportera na Google News

- Reklama -
- Reklama -
- Reklama -

Podobne artykuły