W środę 10 września we wsi Wyryki Wola w powiecie włodawskim (woj. lubelskie) doszło do niebezpiecznego incydentu. Dron, który naruszył polską przestrzeń powietrzną, spadł na dach jednego z domów jednorodzinnych. Obiekt uszkodził dach, stropy i poddasze, a odłamki zostały rozrzucone na kilkanaście metrów wokół budynku. Na szczęście nikt z domowników nie ucierpiał.
Szczegóły zdarzenia
Według relacji mieszkańców wczesnym rankiem słychać było głośny huk przypominający eksplozję. Po chwili okazało się, że w dach domu uderzył dron bojowy. W wyniku zdarzenia zniszczeniu uległ nie tylko dach, ale także wnętrze budynku – uszkodzone zostały stropy i część pomieszczeń. Zniszczony został również samochód stojący na posesji. Jedna z mieszkanek w rozmowie z mediami mówiła, że po wybuchu chwilowo straciła słuch.
Działania służb
Na miejscu pracują jednostki policji, straży pożarnej oraz saperzy, którzy zabezpieczają teren. Powołano sztab kryzysowy, a rodzinie zamieszkującej uszkodzony dom zapewniono opiekę psychologiczną oraz tymczasowe zakwaterowanie. Wójt gminy poinformował, że poszkodowani otrzymali również wsparcie w zakresie zabezpieczenia swojego dobytku i zwierząt gospodarskich.





Kontekst i sytuacja w regionie
Do zdarzenia doszło w czasie, gdy polska przestrzeń powietrzna była intensywnie naruszana przez rosyjskie drony, które zmierzały w stronę Ukrainy. Polskie wojsko poinformowało, że systemy obrony przeciwlotniczej neutralizowały obiekty, które mogły stanowić zagrożenie. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wydało ostrzeżenia dla mieszkańców województw wschodnich, aby unikali kontaktu z odnalezionymi szczątkami dronów i natychmiast zgłaszali je odpowiednim służbom.
W województwie lubelskim znaleziono także szczątki innych dronów – m.in. w Czosnówce w powiecie bialskim, w Cześnikach koło Zamościa, a także w miejscowościach Krzywowierzba-Kolonia i Wohyń. W każdym przypadku teren jest zabezpieczany przez wojsko i saperów.
Reakcje władz
Ministerstwo Obrony Narodowej potwierdziło, że wszystkie procedury zadziałały zgodnie z planem, a wojsko i sojusznicy z NATO nieustannie monitorują sytuację. Władze podkreślają, że Polska traktuje takie incydenty jako bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców i reaguje w trybie alarmowym.