W piątek 10 października na skrzyżowaniu ulic Marymonckiej i Zabłocińskiej na Bielanach doszło do kolizji z udziałem samochodu osobowego marki BMW prowadzonego przez dziennikarza Marcina Prokopa oraz lawety przewożącej auto.
Według relacji z miejsca zdarzenia laweta, wykonując manewr, zahaczyła o osobowe BMW. Zdarzenie zakwalifikowano jako kolizję; uczestnicy doszli do porozumienia i spisali oświadczenie. Jak się okazało dziennikarz zmierzał na wymianę opon. Po kolizji uszkodzony został cały prawy bok i tylne koło. Na szczęście nikomu nic się nie stało.










Ruch w rejonie skrzyżowania był częściowo utrudniony. Zablokowane były dwa pasy ruchu w kierunku Łomianek.
Sam dziennikarz po kolizji zabrał głos, że przez ostatnie pół roku pracował nad pojazdem wykańczając pojazd, aby pokazywać się nim na odpustach.
“Karma chyba się na mnie uwzięła, bo co jakiś czas karci mnie spektakularną dziurą. kiedyś pękły mi na wizji spodnie, bo przed wejściem na antenę demonstrowałem Dorocie cios z półobrotu, podejrzany w filmie “karate kid” i dżinsowe legginsy wydały ostatnie tchnienie. za drugim razem egipska wełna trzasnęła na pośladkach zaraz po tym, jak próbowałem symulować Adama Małysza, wychodzącego z progu wielkiej krokwi. a dziś, przyczepka pewnego miłego pana, zachodząca na zakręcie, raczyła wydrzeć dziurę w drzwiach mojej leciwej “beaty”, którą przez ostatnie pół roku mozolnie szpachlowaliśmy w garażu ze szwagrem, żeby lśnić na podmiejskich odpustach. no i nici z lansu. pozytywy tej sytuacji są takie, że mam teraz tylną oś skrętną, co nie było standardem w tym roczniku oraz znacznie wzrosła wycena auta, bo media relacjonujące wydarzenie, ze znawstwem i przejęciem podały, że moje poczciwe 540 jest “kolekcjonerskim M5 wartym ponad 200 tysięcy złotych”. 200 tysięcy to ono ma na liczniku, kochani, ale jak będę sprzedawał, to się na was powołam” – napisał na swoim profilu na Facebooku Marcin Prokop.