Dramatyczne wydarzenia w Sulejówku (pow. miński) przy ulicy Rataja. Podczas prac związanych z pielęgnacją zieleni, robotnik został porażony przez prąd. Trzy ranne osoby zabrane zostały do szpitala. Interweniowała załoga śmigłowca LPR, straż pożarna i policja. Pierwsze ustalenia sugerują, krytyczne zaniedbania zasad BHP.
Do tych dramatycznych wydarzeń doszło dziś (13.08) około godziny 12 w podwarszawskim Sulejówku przy ulicy Macieja Rataja. Właściciel jednej z posesji zdecydował, że stojące na niej brzozy, są już zbyt duże i należy je przyciąć. Wynajął do tego wykwalifikowaną w takich pracach firmę. Do pracy przystąpiło pięciu pracowników. Dwóch było w koszu na wysięgniku, dwóch było na ziemi i jeden obsługiwał z pulpitu wysięgnik.
Robotnicy rozpoczęli prace najpierw przy bramie posesji, a następnie przestawili wysięgnik z koszem na ulicę i zaczęli przycinać gałęzie z przodu posesji. Operacja była bardzo niebezpieczna, bowiem robotnicy i ramię wysięgnika znajdowało się ponad linią średniego napięcia. Wtedy doszło do tragedii. W pewnym momencie, operator wysięgnika popełnił błąd (chociaż podstawowym błędem była praca nad linią pod napięciem) i zahaczył ramieniem o linię energetyczną. Wysokie napięcie poraziło właśnie jego. Wyładowanie było tak silne, że mężczyzna stanął w płomieniach. Widząc to najpierw jeden a później drugi z mężczyzn pracujących na ziemi, ruszyło mu na pomoc. Niestety, nie zadbali o odpowiednie zabezpieczenia i obaj zostali także porażeni, tylko mniej dotkliwie.
Przy pomocy mieszkańców udało się odizolować palącego się mężczyznę od źródła prądu i wezwano odpowiednie służby. Na miejscu pojawiło się pięć zastępów straży pożarnej, trzy naziemne zespoły ratownictwa medycznego, śmigłowiec LPR, policja i pogotowie energetyczne. Ratownicy i strażacy zajęli się przede wszystkim poszkodowanymi. Najciężej poparzony mężczyzna zabrany został przez śmigłowiec LPR do szpitala w Warszawie. Kolejni dwaj, karetkami trafili do szpitali. I wbrew temu co podają niektóre źródła, w zdarzeniu nie było ofiar śmiertelnych. Następnie, pogotowie energetyczne wyłączyło zasilanie na linii a strażacy uwolnili dwóch mężczyzn, którzy w trakcie zdarzenia przebywali w koszu podnośnika. Oni odmówili pomocy medycznej. Dalsze czynności na miejscu prowadzili policyjni technicy, którzy wykonywali dokumentację do kolejnych ustaleń. Jednak jak wszyscy możemy się domyślać, podstawowym błędem było wykonywanie prac na wysięgniku ponad linią napięcia bez jego wyłączenia.