Sprawa Doriana S., oskarżonego o brutalny gwałt i zabójstwo 25-letniej Lizy, obywatelki Białorusi, wzbudza szerokie zainteresowanie i emocje. Do zdarzenia doszło 25 lutego 2024 roku w Warszawie, przy ul. Żurawiej. Ofiara została znaleziona przez dozorcę wcześnie rano, nieprzytomna i w stanie krytycznym. Mimo szybkiej pomocy medycznej, Liza zmarła w szpitalu 1 marca, nie odzyskawszy przytomności.
Według ustaleń prokuratury, Dorian S. zaatakował Lizę, gdy wracała samotnie do domu. Użył noża, a także zrabował jej rzeczy osobiste, w tym telefony komórkowe i karty płatnicze. Początkowe zarzuty obejmowały gwałt i usiłowanie zabójstwa, które po śmierci Lizy zostały zmienione na zarzut zabójstwa na tle seksualnym i rabunkowym. Policja szybko zatrzymała podejrzanego, zabezpieczając dowody, w tym nóż i kominiarkę, użyte podczas przestępstwa.
Proces rozpoczął się 4 grudnia 2024 roku w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Zeznania świadków, w tym osób, które widziały Lizę z oskarżonym, a także chłopaka ofiary i przechodniów, odgrywają kluczową rolę w tej sprawie. Dorianowi S. grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności. Rozprawa w warszawskim sądzie rozpoczęła się po godz. 10.00. Na salę rozpraw z aresztu we Włocławku został doprowadzony oskarżony o tę zbrodnię Dorian S.
Na początku rozprawy obrona złożyła wniosek o wyłączenie jawności. Po rozpoznaniu wniosku sąd postanowił częściowo wyłączyć jawność na czas udzielania przez oskarżonego odpowiedzi na pytania obrońców i na czas przesłuchania biegłych psychiatrów, seksuologa, toksykologa i osób bliskich oskarżonemu.
„Zdaniem sądu nie występują obawy, że pozostałe jawne rozpoznanie sprawy może zakłócić spokój publiczny. Do tej pory do takich zdarzeń nie doszło, mimo że zdarzenie jakie jest przedmiotem procesu szeroko omawiane było w środkach masowego przekazu.” – stwierdził sędzia Paweł Dobosz.
Po odczytaniu aktu oskarżenia wypowiedział się sam oskarżony mężczyzna. „Przyznaję się do popełnienia czynu, ale nie przyznaję się, że chciałem zabić” – powiedział Dorian S. Podkreślił też, że nie będzie odpowiadać na pytania sądu i prokuratora ani składać wyjaśnień. Odpowie jedynie na pytania obrony. Następnie odczytano jego zeznania z postępowania przygotowawczego. Tam zeznał, że że zanim doszło do zbrodni, pił w barze alkohol, a potem, gdy wracał do domu, zobaczył dziewczynę. Założył wtedy kominiarkę i podszedł do niej, żądając, by oddała mu pieniądze. Zeznawał wtedy, że „czuł się dziwnie”, „nie potrafi tego opisać”, „jakby był w amoku”. Miał dusić Lizę dłońmi, później paskiem. Wskutek tego dziewczyna straciła przytomność. Później Dorian S. – jak sam mówił – „zgwałcił ją”.
O godzinie 13 rozpoczęto przesłuchania świadków, które trwały około 2 godzin. Byli to między innymi ochroniarz, który znalazł Lizę tuż po godzinie 6 w bramie na Żurawiej, koleżanka zamordowanej dziewczyny, chłopak Lizy i dwie kobiety, które widziały zdarzenie w bramie.
„Tego dnia miałem służbę na części hotelowej, tam zastępowałem kolegę. To była Żurawia 47. Około godziny 5 zszedłem do łazienki przebrać się do części biurowej. Idąc z łazienki najpierw zauważyłem jakieś postacie za bramą oparte o ścianę, jakby się przytulały do siebie. Często się takie sytuacje tam zdarzały. Odszedłem i wróciłem po około 20 minutach” – powiedział pierwszy świadek dozorca, który znalazł półnagą i nieprzytomną Lizę. Wyglądała na martwą. Mężczyzna natychmiast zadzwonił pod numer alarmowy.
Następnie zeznania składała koleżanka, prawdopodobnie ostatnia osoba z którą Liza miała kontakt przed zabójstwem. Spędzili miły wieczór, zeznała. Po wizycie w saunie wybrały się ze znajomym na kolację, później do baru. Zostali aż do zamknięcia, ok. 4 nad ranem. Liza miała gorszy humor. Nie chciała wrócić taksówką, wybrała spacer, obiecała napisać kiedy wróci do domu.
Kolejnym zeznającym był chłopak zamordowanej. „Elizaveta powiedziała mi, że pójdzie na babski dzień do sauny. Ostatnią wiadomość odebrałem od niej po godzinie 18, że jest z koleżanką w restauracji” – mówił na sali rozpraw. Zaznaczył, że poszedł spać, a gdy się obudził, zobaczył, że Elizavety nie ma w domu. Mówił, że próbował się z nią skontaktować, ale bezskutecznie. Niedługo później policja nawiązała z nim kontakt informując o zdarzeniu na ulicy Żurawiej.
Po przesłuchaniu chłopaka zamordowanej dziewczyny przed sądem zeznawały dwie kobiety, które mijały w bramie Doriana i Lizę. Obie myślały, że mijają parę uprawiającą seks. „Byłam w szoku, jak to zauważyłam. Ten mężczyzna zachowywał się tak, jakby nie zwracał na nas uwagi. Zatrzymałam się, stanęłam z nim twarzą w twarz. Rzuciło mi się w oczy, że ta kobieta miała zakrytą twarz. Widziałam gołą, bladą nogę” – mówiła jedna z nich. „Zapytałam co tu się dzieje. On odpowiedział: „Co się (wulgaryzm) patrzysz?” – dodaje kobieta. „Robił to dalej, z nostalgicznym spokojem. To było dziwne, jakby się nie wzruszył tym, że ktoś przechodził”
Na sali rozpraw byli przedstawiciele fundacji domagając się jawności procesu. „Nie wiem, jakie jest stanowisko pełnomocników rodziny, natomiast Fundacja Przeciw Kulturze Gwałtu jest za tym, żeby opinia publiczna widziała, że prawdziwi ludzie popełniają prawdziwe przestępstwa na szkodę kobiet” – mówiła przed rozprawą współzałożycielka fundacji Kamila Ferenc.
Sprawę morderstwa Lizy opisywaliśmy Wam jako pierwsi.
Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 16 grudnia 2024 roku