Dziś przed remizą Ochotniczej Straży Pożarnej w Magnuszewie (pow, kozienicki) doszło do sytuacji, która wywołała ogromne oburzenie. Kierowca pozostawił swój samochód przed bramą wjazdową do jednostki i udał się do kościoła na mszę. W tym czasie w remizie rozległ się alarm – zgłoszenie dotyczyło osoby tonącej w stawie po wywróceniu łódki.
Strażacy natychmiast zjawili się w jednostce, jednak droga do wyjazdu była zablokowana przez źle zaparkowany samochód. Auto znajdowało się bezpośrednio przed miejscem, gdzie w garażu była łódź ratownicza. Aby umożliwić wyjazd, strażacy musieli ręcznie przestawić pojazd. Strata kilku minut w tej sytuacji miała dramatyczne konsekwencje – gdy dotarli na miejsce, 35-letniego mężczyzny nie udało się uratować.

Strażacy z OSP Magnuszew potwierdzili, że wyjazd jednostki został opóźniony przez nieodpowiedzialne zachowanie kierowcy. – „Co tu komentować… człowiek nie żyje. Mamy nadzieję, że kierowcę będzie gryzło sumienie” – skomentowali krótko druhowie.
To nie pierwszy przypadek blokowania bram przed strażnicami. Podobne sytuacje odnotowano m.in. w Błoniu, gdzie w ostatnim czasie kilkukrotnie odholowywano źle zaparkowane pojazdy. Strażacy przypominają, że blokowanie wjazdów do jednostek ratowniczych może opóźnić akcję i kosztować czyjeś życie.
Czy kierowca poniesie jakieś konsekwencje swojego czynu? Tego nie wiemy.