W Wigilijny wieczór motorniczowie Tramwajów Warszawskich z całej Warszawy poszukiwali zaginionego ze szpitala na Banacha pacjenta.
To w takim razie jeszcze jedna historia z Wigilijnego wieczoru, tym razem z happy endem. Wczoraj około godziny 20 do jednego z motorniczych na pętli Banacha podbiegła zdenerwowana lekarka ze szpitala pytając czy nikt nie widział starszego pana w szpitalnym ubraniu, swetrze i z trójkołowym chodzikiem. Ten zaprzeczył ale skontaktował się z centralą nadzoru ruchu i przekazał informację o poszukiwanym mężczyźnie. Informacja została przekazana do pozostałych motorniczych na mieście. W końcu jeden z nich zgłosił podobnie wyglądającego mężczyznę, który wysiadł z tramwaju na Rondzie Daszyńskiego.
Na miejsce ruszył jeden z instruktorów nadzoru ruchu Tramwajów Warszawskich. Po krótkiej penetracji terenu odnalazł mężczyznę na ulicy Towarowej w rejonie Kolejowej. Mężczyzna pozostawał w kontakcie słowno-logicznym, był ubrany bardzo cienko. Jedynym cieplejszym akcentem był rozpięty sweter narzucony na szpitalną piżamę, mężczyzna twierdził, że mu zimno. Instruktor ogrzał mężczyznę okładając go folią NRC i umieszczając w radiowozie do czasu przybycia na miejsce służb. W tym czasie na komisariacie dopiero przyjmowano zawiadomienie o jego zaginięciu ze szpitala. Przyjechała policja i zespół ratownictwa medycznego. Mężczyzna został przebadany przetransportowany z powrotem do szpitala.